Pytaniem za sto punktów jest, skąd wziął się pomysł wyjazdu (??), kiedy się dokładnie narodził nie wiem ale na pewno cieszę się, że taka sytuacja miała miejsce :) Coś mi świta, że chyba mniej więcej było to tak...
Jakiś czas dawniejszy temu, wymyśliłam sobie, że na wakacje nie pracuje i wyjeżdżam (tak było na pewno) i chyba, z racji tego, że moja serdeczna przyjaciółka :D z Uwr, Klaudia, wyjechała do Hiszpanii na praktyki, to musiałam dojść do wniosku, że wpadnę. Nasuwa mi się też taka myśl, że to wszystko musiało dziać się w towarzystwie %% bo skoro nie pamiętam do końca wszystkiego to jest to jedyne racjonalne wytłumaczenie.
Drugie może być też takie, że strasznie mocno próbowałyśmy z Klaudią umówić się na piwko we Wro ale nam to nie wyszło :( później ona wyjechała, więc na bogato zdecydowałyśmy wyjść na piwko w Hiszpanii a co! Być może tak było ale tego chyba już nigdy się nie dowiem...
W każdym razie!
Pobyt zaplanowany jest na: 06.07 - 08.09.2016.
Żeby nie było, że na bogato sypiam w hotelu milionogwiazdkowym, mieszkam w normalnym mieszkaniu kilkupokojowym w którym jeden z pokoi wynajmuje ja, za całe 100e (łącznie z rachunkami) - więc tak naprawdę znacznie taniej niż w Polsce...
Cofając się do czasu podróży tutaj, co było fajne:
- jak tylko weszłam do samolotu dwie (Hiszpanki?) zachwyciły się moimi paznokciami :))))) (a to dlatego, że oprócz tego, że wyglądają wspaniale to tutaj żadna ich nie maluje! :o)
- lot odbył się bez większych problemów ale nie jest to mój ulubiony środek transportu, odczuwam jakiś taki niepokój wewnętrzny, dlatego postanowiłam sobie zasnąć, a że byłam padnięta to większego problemu z tym nie miałam, piękna sprawa gdy się przebudziłam i ujrzałam przepiękne widoki za lekko przymrożonym oknem :) cudo :) ale i tak zasnęłam dalej!
- jakaś taka nieogarnięta byłam ogólnie przez całą podróż, hiper zmęczona i w jakimś innym lekko depresyjnym świecie zaczęłam się pałętać myślami aleeeeeeeeeee wyszłam z lotniska i ujrzałam.....PALMĘ! :D bez względu na wszystko odżyłam w sekundę!
- z racji, że opisuje co było fajne nie będę wspominać jak musiałam targać prawie 30kg bagażu przez prawie 2h podróży z lotniska do miejsca zamieszkania (użyte środki transportu: autobus i pociąg)...
istna masakra! ale teraz jak mam miód i 1l żuberka ze sobą to jednak dochodzę do wniosku, że gra była warta świeczki ;)
- piękna sprawa również, gdy wsiadając w podziemiach do pociągu (oczywiście prawie od razu zasnęłam) obudziłam się gdy byliśmy już na zewnątrz, a za oknem piękna plaża i jeszcze piękniejsze morze! od razu uśmiech! :)))
- jak już dotoczyłam się i swoje bagaże do domu, ogarnęłam się życiowo i Klaudia wróciła z pracy, wyszłyśmy coś przekąsić, wypić piwko (albo dwa) oraz odwiedzić morze (z piwkiem). Wracając z morza Klaudia zaproponowała, że kupimy sobie do domu Sangrię, oczywiście bez zbędnego rozdrabniania się, w nasze posiadanie weszło 1,5l...i to był błąd... w skórce powiem tyle, jeszcze trochę minie zanim skosztuje tego napoju ponownie! :D
Tak sprawy się miały od podróży do pierwszego dnia włącznie.
Uwaga dla odwiedzających: jak już paczysz (a może nawet i czytasz) to coś napisz ;)
Jak na jeden dzień to bardzo dużo wrażeń, nie wiem czy to wszystko zapamietasz, bo wiesz jak jest z Twoją pamięcią :)
OdpowiedzUsuńdlatego piszę, bo już nie pamiętam co było wczoraj :D
UsuńBoshe, wszystko wszystkim... ale popracuj nad oprawą graficzną bloga bo masakra.
OdpowiedzUsuńa Ty przestań ciągle narzekać :P nie o szatę graficzną się tu rozchodzi;)
Usuń