środa, 13 lipca 2016

Dzień 8 !!!! (i 9)

O LUDZIE ŚWIĘCI !!!!

Minęły dopiero 2h mojego dnia 8 ale ileż się wydarzyło!!!

Umarłam z karaluchem w ręczniku na włosach na twarzy i wszędzie dookoła!!

Mówią, że dżentelmeni (i dżentelmenki?) nie piją przed 12 ale Dear God... to mnie przerosło... pierwsze koty za płoty... czy też karaluchy....
Po raz kolejny Żuberek z Polski uratował mi życie, chyba przestanę go pić od tak bez okazji...


Ughhh muszę się przyzwyczajać, bo chodzą słuchy, że sierpień jest miesiącem karaluchów...

Tutaj piosenka:
La cucaracha - karaluch

No nic pod lekkim wpływem zaraz ruszam w teren odkrywać dalsze zakątki Tarragony:)
..................

Łaziłam łaziłam i nic nowego nie wyłaziłam, tylko tyle, że znalazłam normalniejszą drogę do galerii  i więzienie :o ale ani jedno ani drugie nie jest mi zbyt potrzebne także nic z tego....
Znalazłam też sklep, Spar (ten co w DE) i chciałam zaszaleć i kupić (prawie gotowy) obiad, bo było to coś co widziałam w restauracji i miałam na to chętkę:

W restauracji:


U mnie:


Także tego... śmierdziało rybą jak cholera, nawet po usmażeniu... nie do zniesienia, więc końcowy obiad :D :

Na koniec palmowe ronda, one zawsze są dobre:



żeby nie było, że ciągle jedzenie i palmowe ronda, to z pominięciem dnia 9 (poświęconego na ogarnięcie wszystkiego dookoła) w dniu 10 czyli dziś uderzam na Salou ! dlaczego tam? bo mogę wziąć rolki :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz